To zdecydowanie nie była najlepsza inauguracja w historii Interu Mediolan. Nerazzurri zdołali po wielu męczarniach wygrać mecz, jednak kibice nie koniecznie mogą być zadowoleni z jakości pokazanej na boisku gry. Jakby rozczarowań i problemów było za mało, klub został dodatkowo ukarany karą finansową.
Nerwy na boisku oraz na trybunach
Choć Inter wszedł w spotkanie z Lecce dość mocno, już w drugiej minucie gry zdobywając pierwszą bramkę- niestety reszta meczu okazała się o wiele trudniejsza. Z czasem piłkarze stawali się widocznie coraz bardziej nerwowi a gra coraz mniej płynna. Kibice zgromadzeni na trybunach postanowili okazać swoje niezadowolenie poprzez rzucanie na murawę stadionu plastikowe butelki. Skandaliczne zachowanie na Stadion Via del mare kosztować będzie oba kluby po 3 tysiące euro kary.
Niestety nie jest to odosobnione zachowanie- wielu kibiców, niezależnie od klubu postanawia okazać swoje niezadowolenie. Często butelki kierowane są w stronę świętujących gole zawodników przeciwnej drużyny, lub bramkarza broniącego kolejne próby przeciwników. Jednak nawet zawodnicy dopingowanej drużyny nie są poza celownikiem zirytowanych kibiców. Jeśli zdenerwowani fani uznają, że piłkarzy stać na o wiele lepszą grę bardzo często dają upust złości także poprzez atakowanie swoich ulubieńców.
Nie trzeba oczywiście mówić, że takie zachowanie jest niezwykle niewłaściwe. Odpalanie rac w tłumie, lub co gorsza rzucanie ich na trybuny- jak niestety uczynił Richarlison podczas meczu z Chelsea– może zakończyć się tragedią. Choć butelka plastikowa w przeciwieństwie do racy nie może nikogo poparzyć, szczególnie wypełniona płynem może spowodować drobniejsze urazy. Oprócz ryzyka trafienia kogoś na przykład w głowę, wrzucanie jakichkolwiek przedmiotów na murawę po której biegają piłkarze może spowodować chociażby poślizgnięcie. Zawodnicy skupieni na piłce osiągają niezwykłe prędkości, przy których nawet niegroźne potknięcie może skończyć się wielomiesięczną poważną kontuzją.
Mocne wejście i co dalej?
Na otwarcie wyniku nie musieliśmy długo czekać. Gdy Dimarco przekazał piłkę do Darmiana, na swoją szansę czekał już Romelu Lukaku. Belg po wielkim powrocie w szeregi Interu w końcu ma szansę pokazać, że nie mylił się i to właśnie tutaj jest jego miejsce. W 2. minucie spotkania przebił podanie od Darmiana w pierwszą bramkę tego meczu oraz sezonu dla Interu.
Kolejne minuty przyniosły wyjątkowo nieporadną próbę zdobycia bramki w wykonaniu Lautaro. Następnie Calhanoglu wykonał o wiele celniejszy strzał, jednak bramkarz Lecce, Falcone zdołał go obronić. Swoich szans próbował także Barella, jednak także bezskutecznie. W 39. minucie to bramkarz Nerazzurrich, Handanović miał szansę wykazać się zręcznością i obronił groźny strzał Strefezzy.
Inter szybko otworzył wynik w pierwszej połowie, zaś w drugą zdecydowanie lepiej weszło Lecce. W 48. minucie Ceesay zdołał doprowadzić do wyrównania wyniku. Druga połowa zaczęła się więc od równych szans dla obu drużyn.
Dumfries na ratunek
Tutaj niestety dało się zauważyć nerwowość i brak spokojnego myślenia Nerazzurrich. Pomimo kolejnych zmian na boisku oraz wielu prób Dumfriesa i Laurauro- wszelkie próby ponownego wyjścia na prowadzenie kończyły się jedynie na rozczarowaniu. Bramkarz Lecce miał w tym spotkaniu wiele pracy, a zawodnikom Interu było z czasem coraz trudniej znaleść sposób na jego pokonanie.
Zegar nieubłaganie pokazywał zbliżający się koniec meczu a na tablicy wyników wciąż widniał wynik 1:1. Żaden klub nie chce rozpoczynać sezonu od przegranej, czy nawet remisu- jednak walczący o powrót na szczyt Inter po prostu nie może sobie pozwolić na żadną chwilę słabości. Szczególnie w meczu inaugurującego sezon, w dodatku z nowymi zawodnikami na pokładzie. Mieli oni w końcu pomóc w odzyskaniu dawnej formy i sławy.
Jednak presja zdecydowanie nie wpływała na grę zawodników z obu drużyn. Sędzia musiał kilkukrotnie ingerować w coraz bardziej groźne sytuacje. Blin oraz Colombo obaj zobaczyli żółte kartoniki. Jednak pomimo rosnącego coraz bardziej poczucia beznadziei w końcu udało się wykorzystać idealną sytuację. Lautaro po odebraniu rzutu Barelli główkował piłkę w stronę bramki. Na szczęście w porę na miejscu znalazł się także Dumfries, który ostatecznie dobił ją prosto do bramki przeciwników. I tak oto dzięki zachowaniu odrobiny zimnej krwi i skutecznemu wykorzystaniu szansy Inter ponownie wysunął się na prowadzenie- jedynie minutę przed finalnym zakończeniem meczu.
Skromny bohater
Pomimo tego, że Denzel Dumfries praktycznie uratował wynik w pomeczowych rozmowach z dziennikarzami wcale nie prezentował się jako bohater. Był oczywiście niezwykle szczęśliwy z wygranej- według niego jego drużyna zdecydowanie zasłużyła na wygraną.
Oprócz chwalenia całego zespołu poświęcił także chwilę na wyróżnienie nowego kolegi z zespołu- Romelu Lukaku. Oprócz zachwytu nad ogólną klasą Belga podzielił się także radością z innej, o wiele bardziej prozaicznej przyczyny. Otóż obaj panowie porozumiewają się w języku niderlandzkim, co jedynie pomogło im na szybsze zawiązanie znajomości.